Ani - wśród ruin 1001 kościołów i 40 bram

poniedziałek, października 20, 2014

Im więcej podróżuję, tym bardziej szukam podobieństw między miejscami, które odwiedzam. Lubię porównywać między sobą bazary, kulinaria, zabytki, widoki czy miasta.  Jednak jak na razie Ani – zrujnowane miasto w północno-wschodniej Turcji –  jest dla mnie wyjątkowe w tej małej grze podobieństw - nie widziałam jeszcze nic, co mogłabym z nim porównać. Może to zasługa spektakularnego położenia na styku granicy turecko-armeńskiej, może tragicznej historii  i bezrefleksyjnych zniszczeń dokonywanych przez kolejne pokolenia czy po prostu piękna tych ocalałych zabytków…


Niegdyś  100-tysięczne ormiańskie miasto, porównywane z Konstantynopolem i Damaszkiem, jest dziś zredukowane do szerokiej przestrzeni na płaskowyżu -  ograniczają ją pozostałości murów i  ścieżki, którymi spaceruje się pomiędzy zrujnowanymi  budowlami. Naprawdę warto to zobaczyć!

Dynamiczny rozwój Ani trwał przez całe średniowiecze, a o jego bogactwie może świadczyć fakt, że było stolicą Armenii za rządów dynastii Bagratydów i  zwano je miastem 1001 kościołów czy 40 bram. Upadek rozpoczął się od  najazdu Mongołów w XIII wieku i niszczycielskiego trzęsienia ziemi Całkowicie opuszczono je na początku XV wieku. Dla świata nauki ponownie odkryto je w XIX wieku: pierwsze wykopaliska archeologiczne rozpoczął  w 1892 roku Nicolass Marr z Petersburskiej Akademii Nauk. Niestety, badania prowadzone przez naukowców z różnych stron świata nie miały wpływu na zatrzymanie niszczenia tego miejsca – zarówno przez naturę, jak i przez ludzi, którzy rozkradali lub dewastowali to, co zostało, jeszcze bardziej. Stosunki polityczne pomiędzy Armenią, a Turcją na pewno nie pomagały Ani uzyskać odpowiedniej opieki archeologicznej.



Możliwe, że jednak coś w tej kwestii zaczyna się zmieniać. W 2012  Ani pod nazwą "Historyczne miasto Ani" zostało zgłoszone przez Turcję do Listy Światowego Dziedzictwa UNESCO. W ostatnich latach Ministerstwo Kultury i Turystyki Turcji zainicjowało kompleksowe prace konserwatorskie. Odnowiono już m.in. meczet, który na zdjęciach wcześniejszych relacji oglądaliśmy jako zrujnowany. W tracie zwiedzania zauważyliśmy prace trwające przy Katedrze Matki Bożej.



Należy podkreślić, że nie zawsze proces renowacji  przebiega zgodnie z zachowaniem wszelkich prawideł sztuki konserwatorskiej:  ostrej krytyce poddano zwłaszcza odnowienie pałacu kupca, które było przeprowadzone przez niewykwalifikowany personel, bez odpowiedniego nadzoru i według zupełnie beztroskiego podejścia co, do zachowania oryginalnego stanu. Odnowiony budynek otrzymał nawet przezwisko „więzienie” ze względu na swój nowy, toporny kształt.

Pałac Kupca z oddali 

***

Zwiedzanie


Ścieżki pomiędzy ocalałymi zabytkami są poprowadzone tak, że w trakcie spaceru robimy pętlę. Rozpoczynamy przy murach miejskich, gdzie znajduje się kasa. Znak przed wejściem nie informuje nas, że znajdujemy się na terenie dawanej stolicy Armenii i nie liczmy, że gdzieś dalej taką informację znajdziemy.


Mury miejskie robią wrażenie swoją wysokością i są jednocześnie najbardziej spektakularne. Dzięki dogodnemu położeniu, z dwóch stron broniły dostępu do miasta wysokie klify nad rzeką - mury potrzebne były od strony północnej. Wchodzimy przez Bramę Lwa.

Wchodzimy! Brama od zewnątrz

Brama Lwa widziana z wewnętrznej strony
Tłocznia oliwy 
Łaźnie publiczne
Do naszych czasów dotrwała tylko połowa Kościoła Zbawiciela, datowanego na 1035 r. Przechowywano w nim relikwie drzewa krzyża świętego, uzyskane w Konstantynopolu. Jeszcze w XX wieku kościół był cały - wschodnia część kościoła zawaliła się w 1957 r. podczas burzy. To podobno rezultat budowy - stworzono monolityczną strukturę, w której wszystkie poszczególne części były ze sobą związane. Krucha struktura jest obecnie wsparta rusztowaniem.

  

Kościół ten znajduje się za ogrodzeniem, nie można do niego podejść. Obok zamieszczono tablicę, w której po angielsku można przeczytać o historii i zobaczyć na zdjęciach, jak się kiedyś prezentował jako całość.



Niedaleko jest pierwszy z wielu tutaj Kościołów pod wezwaniem św. Grzegorza (1215 r.). Bardzo go sobie mieszkańcy Ani widać cenili. Położony trochę na zboczu, dzięki temu z piękną panoramą na rzekę.



Całe wnętrze pokryte jest wspaniałymi freskami, przedstawiającymi sceny z życia Chrystusa i św. Grzegorza. Datowane są na te same lata, co powstanie kościoła.



Widok spod kościoła na rzekę
Niektóre części Ani są niedostępne dla zwiedzających: tak jest na przykład z  wyjątkowo pięknie położonymi pozostałościami klasztoru dziewic - nazwa pochodzi od męczennic św. Rypsymy, która to święta przyczyniła się do chrztu Armenii.

Pozostałości tzw. klasztoru dziewic 

Na prawo od tej kaplicy klasztornej roztacza się widok na zrujnowany most i wzgórze z twierdzą. Most nad rzeką Akhurian (Arpa) datowany był na X lub XI wiek.



Kolejny ważny punkt to Katedra Matki Bożej (to tutaj trwały zaobserwowane przez nas prace konserwatorskie) pochodząca z 1001 lub 1010 roku, jeden z najważniejszych ówcześnie budynków w całym mieście, a obecnie jedna z najbardziej imponujących ruin. Można wejść do środka.

Katedra Matki Bożej 



Bogate zdobienia katedry

Trochę za Katedrą, po drugiej stronie ścieżki, natrafiamy na meczet. Jego powstanie i data są przedmiotem sporów zarówno po stronie tureckiej jak i armeńskiej. Jedni utrzymują, że był to pałac, powstały za czasów dynastii Bagratydów i później, po podbiciu miasta przez Turków, przekształcony w meczet. Inni podkreślają, że nie został przekształcony, ale od razu wtedy zbudowany celowo jako meczet przez najeźdźców. Jeszcze inni przesuwają datę powstania na XII i XIII wiek. Można wejść do środka.

Meczet i wzgórze z twierdzą
Napotkana tablica informuje nas o pozostałościach domostw z XII wieku.



W przewodniku znaleźliśmy informację, że wzgórze z ruinami cytadeli, które przez całą wycieczkę majaczyło nam w oddali zostało w pewnym momencie wyłączone z ruchu turystycznego (strefa militarna ze względu na bliskość granicy z Armenią). Niedaleko domostw znaleźliśmy też leżący (tak, musieliśmy go podnieść i przytrzymać do zdjęcia) taki znak:

Nie wiadomo, czy tą tablicę brać na poważnie, czy nie - żeby chociaż stała, a nie leżała...

Nie jesteśmy za łamaniem przepisów, ale akurat spotkaliśmy Holendra, który ewidentnie wracał ze wzgórza i nie podzielał naszej rezerwy. Trochę jeszcze pokręciliśmy się dookoła znaku, no ale kiedy minęła nas na ścieżce do fortecy 70-letnia staruszka z małym wnuczkiem, stwierdziliśmy, że idziemy.


Panorama z fortecy

Widok ze szczytu wynagradza wszelkie wahania i pozwala zboczyć właściwie całe Ani. Wzgórze otoczone było dodatkowymi murami wraz z wieżami obronnymi i mieściło kiedyś przynajmniej pięć kościołów (tyle ruin zidentyfikowano bez wątpliwości), pałac na zdecydowanej większości powierzchni i kilka innych niezidentyfikowanych budowli.




Podążając już w kierunku wyjścia zatrzymaliśmy się m.in. przy dwóch dwóch kolejnych Kościołach Św. Grzegorza. Pierwszy  z nich został ufundowany jako prywatna kaplica  rodziny Abughamirów.  Obok północnej ściany znajduje się odkryty w 1907 roku grobowiec rodzinny. Jak podaje strona Wirtual Ani, wiele lat w 1998 r. później jego ściany i zawartość zostały zniszczone przez poszukiwaczy skarbów, którzy dostali się w ten sposób do  nietkniętych wcześniej trzech grobów. 


Kościół św. Grzegorza ufundowany przez  króla Gagika II

Kościół króla Gagika II  został wzniesiony na początku XI w. przez Trdata, tego samego architekta, który zaprojektował Katedrę i na wzór słynnej już ówcześnie armeńskiej katedry w miejscowości Zwartnoc z VII wieku. Niestety zawalił się w relatywnie krótkim odcinku czasu po wzniesieniu i obecnie możemy oglądać tylko fundamenty, odkryte zresztą dopiero przez Nicolassa Morra - od XIII wieku na ruinach i wokół nich wybudowano domostwa, używając kamienie z ruin jako budulec.




Wycieczkę kończymy z powrotem przy murach miejskich, tym razem przechodząc przez  Bramę Kars. Resztki wież przy tej bramie są najwyższe ze wszystkich pozostałych w murach miejskich.


***

Ani praktycznie 

(stan na lipiec 2014 r.)

Ile czasu należy zarezerwować na zwiedzanie?
Ani to raczej jednodniowa wycieczka  - zwiedzanie całości  bez zbędnego pośpiechu ale i bez dłuższych postojów zajmuje  około 3 godziny.

Co warto mieć ze sobą?
W miesiącach letnich na pewno należy zabrać ze sobą wodę. Na terenie ruin nie ma żadnego sklepu, a mały sklepik przed wejściem nie ma stałych godzin otwarcia (może się zdarzyć, że będzie zamknięty). Z tego samego powodu warto zabrać drobne przekąski. Po zakończeniu zwiedzania na większy posiłek można udać się do restauracji niedaleko wejścia (menu okrojone, ale świeżo gotowane, dużo miejsca), na jej terenie dostępna jest też toaleta i parking.
Zdecydowaną większość czasu przebywa się na odsłoniętej przestrzeni – przyda się typowa ochrona przed słońcem czy wiatrem: okulary przeciwsłoneczne, nakrycie głowy etc.

Jak się tam dostać?
Głównym punktem wypadowym dla Ani jest pobliskie miasto Kars.  Baza noclegowa w Ani (stan na 2014)  nie istnieje,  dlatego zwykle nocuje się w Kars.  Nie istnieje też żaden transport publiczny do Ani i o ile nie wynajmujemy auta, musimy polegać na taksówkach.  Te łatwo zorganizować – z dużym prawdopodobieństwem same się zgłoszą. Taksówkę opłaca się  wynająć na maksymalną liczbę osób  czyli cztery -  dlatego najlepiej zapytać o nią  w hotelu – z dużym prawdopodobieństwem można wtedy dokooptować się do innych zwiedzających. Wyjazdy "hotelowe" są zwykle rano - nie spotkaliśmy popołudniowych terminów. Ceny w zależności od sezonu i umiejętności negocjowania najczęściej są w przedziale  od 100 do 160 lirów za kurs tam i z powrotem + postój na miejscu (dzięki wcześniejszemu rozeznaniu cen w kilku innych hotelach  pojechaliśmy za cenę niższą niż nasi współpasażerowie – ale  o tym zorientowaliśmy się dopiero przy płaceniu).  Należy ustalić ile taksówkarz będzie na nas czekać – zwykle 2,5 do 3 h.

Warto doczytać:
Portal Wirtual Ani - kopalnia informacji, nie tylko historycznych.


***
I jeszcze zdjęcia sprzed murów Ani:

Elegancji pasterzowi nie dało się odmówić

Po prawej widać początek murów 




Zobacz także

3 comments

  1. ooo... szalenie inspirujący wpis!
    bardzo zaciekawiło mnie to miejsce - powstał kolejny podróżniczy cel.. ;)
    i świetne zdjęcia z praktycznymi informacjami
    dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ani Cię zainteresowało, bo jest tego warte! Trzymam kciuki za podróż!

      Usuń
  2. Nie lubię porównań. Oczywiście nie jestem wyjątkiem i też to robię. Nasz mózg jest tak skonstruowany, że szuka punktu odniesienia. Ale wydaje mi się, że trochę przez to tracimy. Coś jest lepsze, coś jest gorsze, coś jest słodsze, ładniejsze, trudniejsze. A tak naprawdę jest po prostu inne. Chciałabym się kiedyś uwolnić od siły porównań :)

    A wracając do tekstu.... Niesamowite są takie miejsca. I niesamowita jest świadomość, że niegdyś wielkie miasta, potęgi, stają się wieki później niczym więcej niż kupką gruzu. Ciekawa jestem czasem co po naszych czasach zostanie do oglądania za kilkaset czy kilka tysięcy lat...

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mi miło, że poświęcasz swój czas na komentowanie mojego pisania ;-) dzięki! ;-)

(*)

Zdjęcia na blogu są mojego autorstwa - przed skopiowaniem musisz zapytać o zgodę (+ ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

Należę do

Mikser Kulinarny - przepisy kulinarne i wyszukiwarka przepisów Durszlak.pl Top Blogi

Popularne posty